poniedziałek, 14 listopada 2016

To już ponad rok milczenia


Chciałam w końcu coś napisać. Minęło już dużo czasu odkąd tutaj ostatnio byłam, ale myślę, że mimo nieczęstego pisania, dobrze mi to robi. Mogę chociaż trochę kończyć i zaczynać nowe rozdziały w życiu. Ciężko mi powiedzieć, czy moje wybory były dobre, jak potoczyłoby się wszystko gdybym nie podjęła wielu decyzji. Trzeba jednak żyć dalej. Nie będę się poddawać. Mam już mniej więcej nakreślony obraz tego, co chcę w życiu robić. A jak się nie uda: trudno. 

Ostatni post pisałam na początku sierpnia zeszłego roku. Zacznę od tego właśnie miesiąca. Udało mi się wtedy ubłagać u rodziców pozwolenie na zrobienie kolczyków w policzkach. Byłam mega szczęśliwa. Jakoś niedługo potem miałam już swoje wymarzone cheeksy. Jednak piercer nie był doświadczony (mój błąd z wyborem) i kolczyki były za krótkie, przez co po kilku dniach i tak trzeba było je wyjąć. Dwukrotnie w tamtym miesiącu rozjaśniałam włosy. Wyjściowy kolor: czarny.  Po pierwszym rozjaśnianiu nałożyłam brązową szamponetkę. Po drugim mogłam już zrobić swoje wymarzone niebieskie włosy. 
 

Wrzesień. Czas powrotu do liceum plastycznego. Nadal się zastanawiam po co to zrobiłam. Jednak w jakimś stopniu był to przyjemny rok szkolny. Przynajmniej na klasę trafiłam fajną. Nie tak fajną jak ta w technikum, ale przynajmniej nie tak podłą jak moja poprzednia klasa z tego liceum. Chciałam też mieć jakąś motywację do działania i zostałam zastępcą gospodarza. W sumie to niewiele mi to dało, ale cóż.

W Październiku w sumie nie zapamiętałam nic ciekawszego. Jedynie na koniec miesiąca wycieczkę jednodniową do Warszawy. Samo zwiedzanie było bardzo fajne (muzea, galerie), ale poza tym no trudno mi ocenić czy w aspektach społecznych był to dobry wyjazd czy zły.  Miałam zarówno momenty bardzo dobre, ale też i momenty skrajnie odwrotne do uczucia przyjemności. Pamiętam też, że na drugi dzień było w szkole Halloween, ale na niego nie poszłam. Teraz trochę żałuję bo to była prawdopodobnie moja ostatnia taka okazja by się jakoś ciekawiej przebrać czy pomalować. Drugi raz przebijałam też policzki, ale ostatecznie w styczniu musiałam wyjąć znowu bo miałam dużo problemów z nimi.

Potem jak zwykle szkolne życie. Nastał Grudzień. Czas Świąt. Koniec roku. Wigilia u mnie w rodzinie przebiegła spokojnie, w miłej atmosferze. Klasowa wigilia nie miała już według mnie najmniejszego czaru świąt, ale może przez moje uprzedzenie do tej szkoły i zdecydowanie większą sympatię do technikum. Sylwestra spędziłam nie z Anią. Tym razem zostałam na noc u Luizy. Nie była to może wymarzona impreza z najlepszą przyjaciółką (z którą właśnie wtedy się pokłóciłam), ale spokojny i wesoły wieczór z przyjaciółką z technikum. 

Potem początek nowego roku. W końcu 2016. Kilka dni później była moja osiemnastka, której niestety nie mogłam świętować, tak samo jak osiemnastki przyjaciółki, ponieważ byłam chora. Bywa. 
Luty to był dla mnie ciężki miesiąc pod względem społecznym. Miałam chwilę słabości, za którą zapłaciłam dość dużą według mnie cenę, którą odczuwam czasem jeszcze do dziś. Z drugiej jednak strony, gdyby nie wydarzyło się tych kilka rzeczy, pewnie nadal żyłabym w złudzeniu i nie znała prawdy o osobach, którymi musiałam się otaczać. 
W tęsknocie za kolczykami w policzkach postanowiłam zrobić kolejny kolczyk. Tym razem przechodzący przez czerwień wargową, zwany jako vertical labret. Bolało mnie bardziej niż policzki, ale sam kolczyk jest wygodniejszy i łatwiejszy w pielęgnacji. 
Jakiś czas potem zrobiłam swój pierwszy tatuaż: czaszkę bawoła z niebieskimi różami po bokach. Ma to dla mnie symboliczne znaczenie i ma działać w mojej podświadomości jako talizman. Za miejsce wybrałam dekolt. Tatuowanie wspominam bardzo dobrze. Najlepsze uczucie na świecie ;)

Kolejne miesiące to nadal szkoła.Ja niestety z nawyku z technikum nadal wagarowałam bardzo dużo. Miałam już naprawdę wiele zaległości z przedmiotów artystycznych. Druga sprawa, miałam mały problem alkoholowy. Kiedy się stresowałam, smuciłam lub miałam po prostu taki kaprys: piłam. Osiągnęłam już taki szczyt swojej własnej patologii, że raz przyniosłam do szkoły wódkę w butelce od wody i tak po prostu sobie piłam. Szczerze mówiąc, nadal nie wiem jakim cudem po dość dużej ilości trunku nadal nie byłam pijana. Na szczęście oczywiście. 
Nowy rok również był ważny dla szkoły. Otworzyła ona całkiem nowe pracownie, mieszczące się w całkiem nowym budynku. Przyznam, że całkiem fajnie się one udały. Z drugiej strony trochę szkoda zabranego sadu ;)
Chyba w maju (nie pamiętam dokładnie) zrobiłam sobie drugi tatuaż. Były to kotki układające się w znak ying yang na lewym przedramieniu. 

Na przełomie maja i czerwca miałam plener fotograficzny w Tolkmicku. Z początku miałam nie jechać, ale plener był obowiązkowy. Nawet fajnie było, chociaż organizacyjnie to była totalna porażka. 
 
 

Koniec roku szkolnego zbliżał się bardzo szybko. Niestety miałam dużo zaległości. Rada nie wyraziła zgody na moje poprawki w sierpniu i oficjalnie skreśliła mnie z listy uczniów liceum plastycznego. Wiedziałam jeszcze przed plenerem, że to nastąpi, ale mimo wszystko starałam się by chociaż mieć jeszcze te poprawki, ale nie wyszło. Z tego powodu byłam bardziej wściekła niż smutna. Rodzice od tamtego czasu już w ogóle się ze mną nie liczą. Ja odnajduję dużo plusów tej sytuacji, oni jednak mają mnie za dno dna. 

Jeszcze na koniec czerwca, przed wyjazdem Ani, poszłyśmy do naszych ulubionych miejsc, które przywołują (zwłaszcza u mnie) wiele wspomnień i pozwalają zapomnieć o troskach. 
W wakacje miałam epizod z pracą jako przedstawiciel handlowy, ale na dłuższą metę nie wytrzymałabym ani psychicznie ani fizycznie. Cały dzień tak naprawdę nie było kiedy i gdzie zjeść ani nawet jak skorzystać z toalety, gardło cały czas pracowało a i ludzie są różni. Nie dla mnie to.
Ogólnie wakacje takie średnie. Nie były złe, ale mogły być lepsze. 
 

Pod koniec września miałam pierwszy zjazd w nowej szkole. Zapisałam się do ogólnokształcącego liceum dla dorosłych- Cosinus. Kontaktu z ludźmi nie utrzymuję poza trzema osobami, ale jest mi to na rękę. Ogólnie dzięki temu, że mam dużo wolnego czasu, mogłam wznowić kontakty z moją paczką z technikum, z czego jestem bardzo zadowolona. 
Ten październik był dla mojego zdrowia bardzo niekorzystny. Wylądowałam w szpitalu na małym zabiegu a potem niecałe dwa tygodnie później dostałam grypy. Odporność słaba, więc tak i było. 
Kupiłam sobie ogólnie perukę i dwie pary nowych soczewek circle lens. W kolorze miodowym i niebieskim. Mam dwa zdjęcia wykonane kilka dni temu.  
Podsumowałam ostatni rok w bardzo dużym skrócie. Nie mam pojęcia kiedy kolejny post. Zakładam, że pewnie znowu za rok. Ciekawa jestem co on nowego przyniesie, co się zmieni a co nie. Przekonam się niedługo.