wtorek, 4 sierpnia 2015

To nie jest powrót

Dni Elbląga; Sobota z Dominiką
Jak w tytule. Nie wracam. I tak piszę to wszystko tylko dla siebie. A publikuję bo mogę. Nikt nie zabroni. A napisać już od dawna coś chciałam. Nie chcę odkładać na później bo wyjdzie, że nigdy nie skrobnę. A czasem lubię wrócić do postów, poczytać je, przypomnieć sobie jak wyglądały różne sprawy w konkretnym czasie. Ostatni konkret był prawie rok temu...

Najzwyczajniej w świecie chodziłam do tego "wymarzonego" plastyka. Niby fajnie, spoko. W listopadzie jednak coś we mnie wybuchło i postanowiłam zmienić szkołę. Z liceum plastycznego na technikum informatyczne. Powodów było dużo, ale wszystkie być może były błahostkami. 
Rzeźba to mój znienawidzony przedmiot. Nie widzę w nim nic fajnego. Pięć godzin języka polskiego też mi się jakoś nie widziało. Angielski to już w ogóle masakra. Ciągły stres, wielkie wymagania i nie miałam nawet możliwości zmiany grupy. Wychowawczyni stara, wredna, fałszywa. Nauczyciela malarstwa również nie trawiłam. Ogólnie częsta praca w przydzielonych nam grupach na lekcji z tą konkretną klasą to dla takiej osoby prawie jak piekło. Ogólnie miało się wrażenie, że spędza się czas w sekcie a nie w szkole. Na sam dojazd schodziła godzina w jedną stronę a przecież nie musiałam dojeżdżać pociągiem. A leniwa to ja jednak jestem. 
Co do samych ludzi to już kompletnie jest tam katastrofa. Tylko cztery klasy, które się znają. No i prawie wszystkie zakwalifikowałabym do wrednych, fałszywych snobów. Hahaha a już zwłaszcza pewną piątkę dziewczyn z byłej klasy. To to jest najpiękniejszy przykład zawiści, fałszywości jaki mogłam w ostatnich latach podziwiać. 

Wigilia klasowa 2014. Od lewej: Ada, ja i Patrycja

Samo przeniesienie było dużym zaskoczeniem dla mojego najbliższego otoczenia. W środę zaczęłam intensywnie myśleć o przepisaniu się. W czwartek już nawet nie chciałam pracować na lekcjach. Czułam, że i tak już tu nie pobędę. Nawet nie przesiedziałam do końca. Zerwałam się z kilku ostatnich godzin i pojechałam do technikum zapytać o możliwość przyjęcia mnie.  Na szczęście przywitała mnie bardzo miła sekretarka. Dyrektor wtedy wyglądał na lekko groźnego i surowego (xd), ale dało się porozmawiać normalnie. Jednak na końcu i tak usłyszałam, że muszę przyjść z rodzicem. Wróciłam do domu. I tutaj był najtrudniejszy moment w tym wszystkim. Krzyk, płacz, tłumaczenia. W moim domu inaczej się niestety nie da. Mama starała się zrozumieć. Ojciec obraził się na mnie jak nigdy wcześniej. No, ale w piątkowy ranek poszłyśmy z mamą do dyrektora nowej szkoły. Przyjął mnie. Potem już tylko odebranie dokumentów ze starej szkoły i przywiezienie do nowej. Szybko to poszło. W poniedziałek zaczęłam lekcje już w technikum.

Nie byłam zdenerwowana. Bardziej podekscytowana nową sytuacją. Do tej samej szkoły chodziła moja rok starsza kuzynka, więc trochę mi już poopowiadała. A więc jak wyglądał pierwszy dzień w nowej szkole? Weszłam do szkoły wejściem dla uczniów i pierwsze co to szukanie szatni. Ok szatnia była zaraz przy wejściu. Wszystko supi itepe, ale przy oddawaniu kurtki zostaję poinformowana o wymaganym zmiennym obuwiu, którego nie miałam, ale i tak po moim zdezorientowaniu chyba z daleka dało się wyczuć, że nowa w szkole xD Rzeczy oddane i teraz szukać sali. I tu problem. Nie wiem nawet od jakiej strony zacząć. Przynajmniej piętro wiedziałam. Ale na to też był sposób bo zaczepiłam starą znajomą z podstawówki, która tam chodziła. Jak już się dowiedziałam gdzie iść to teraz kwestia tego jaką będę miała klasę (nikogo nie znałam wcześniej). Pod klasą widzę jakieś osoby. Witam się i grzecznie pytam czy klasa 1E. O dziwo od razu zaczęto się ze mną witać i praktycznie nic już nie musiałam robić bo sami mnie przedstawiali innym :p Przyszedł czas na pierwszą lekcję. EDB. I od razu kartkówka. Mimo, że nowa to i tak miałam napisać a w razie niepowodzenia najwyżej miałabym niewpisaną ocenę. No, ale dostałam od razu na start piąteczkę. Reszta była już kompletnie z górki. 

Noc Sylwestrowa z Anią
Jako, że przeniosłam się prawie pod koniec semestru, miałam trochę do nadrobienia. A konkretnie pięć przedmiotów zawodowych i kilka ogólnych. O dziwo zawodowe pozaliczałam bardzo dobrze. A organizację sprzedaży nawet z piątką. Niestety miałam nieklasyfikowanie z geografii. Ale zaraz po feriach pisaliśmy wszyscy pracę klasową, z której ocenę dostałam na semestr. 
Później już przerwa świąteczna i sylwester, którego spędziłam z Anią. Tym razem nie u mnie a u niej. I oczywiście jak zwykle musiałam sobie narobić przypału. Ale co ja poradzę na to, że żyłam chwilą.
Po Nowym Roku wszystko się jakoś zmieniło. Zmiana otoczenia najbardziej w tym pomogła. Z nową przyjaciółką zaczęłam strasznie wagarować. Na koniec roku szkolnego miałam coś około 200 godzin nieobecnych. To oczywiście wpłynęło bardzo na moje oceny. Dwa zagrożenia: chemia i biologia a do tego egzamin klasyfikacyjny z projektowania. Podeszłam do klasyfikacyjnego. W poprawkach nie będę uczestniczyć bo wracam znowu do plastyka. Znowu do pierwszej klasy. Nie rozumiem siebie kompletnie w tej sprawie, ale zobaczy się co będzie. 
I tak nie żałuję decyzji podjętych w tym roku. Jestem zadowolona. Dla mnie te kilka miesięcy były jak wakacje. Miałam oczywiście dni słabości, ale w porównaniu z wcześniejszymi epizodami schizofrenicznymi, czułam się najlepiej od chyba sześciu czy siedmiu lat. Z nowymi przyjaciółmi mogłam poznać życie od innej strony i zacząć nareszcie czerpać z niego radość. Wspólna walka ze stanami depresyjnym naprawdę pomaga. Po wielu latach znowu zaczęłam czytać książki, cieszyć się. Powoli staram się stawiać czoła lękom. Zdecydowanie łatwiej mi teraz rozmawiać z kimś o swoich uczuciach. Uświadomiłam sobie, że ja też mam prawo do bycia szczęśliwą osobą i tego będę się trzymać. 
Ostatnio odnowiłam kontaktu z przyjaciółką z gimnazjum- Julką. Ogólnie jak zwykle musiałam coś robić z włosami (kolor, długość) po prostu lubię tego typu zmiany. Kilka zdjęć z tego fajnego okresu w moim życiu.
 

 

 

 

Wakacje powitałam Dniami Elbląga. Wyszło dziwnie. Haha najpierw byłam umówiona z Dominiką. Okej, przyjechałyśmy do mnie, chwilę posiedziałyśmy i miałyśmy się spotkać z Anią i jej chłopakiem. Czekamy, czekamy i nikt się nie zjawia. I jak tak czekałyśmy to przechodziły akurat dziewczyny z klasy. Chwile poczekałyśmy z nimi, ale nikt nie przyszedł, więc poszłyśmy wszystkie razem. Pod samą sceną dopiero znalazłam Anię. To przeniosłam się na jej grupę znajomych. Potem już zostałam na chwilę tylko z Dominiką a potem ją zostawiłam dla waty cukrowej z Luizą i resztą. Biedna Nika xD Szybko jednak zżerało mnie sumienie i wróciłam, ale nie mogłam jej znaleźć w tym tłumie. Znalazłam jednak ekipę Ani, z którą byłam jeszcze przez godzinę i przez przypadek znalazłam Domcię :D Potem już stabilnie. Ostatni raz tak robię na kilka ekip ;p 
Niedzielnych Dni Elbląga lepiej nie będę opisywać. Byłam żałosna i tyle xD
Wakacje dobrze mi mijają. Wszystko się układa po mojej myśli. W czwartek idę zrobić kolczyki w policzkach. Powoli również planuję zmiany z włosami. Mam nadzieję, że już niedługo wszyściuteńko się ułoży. Zrobię wszystko by tak było. 
Kolejny post będzie pewnie też za rok. Raaany ale sie rozpisałam. :o